Myśli przy końcu drogi cz. V

Piotr, 53 lata, rozpoznanie – czerniak skóry (zmarł po 26 dniach pobytu w hospicjum):

Ani słowa o mojej chorobie – jest, będzie, a co z niej wyniknie to Pan Bóg rozstrzygnie. Z wolą Bożą trzeba się godzić. Tyle tutaj cierpienia, że nie chce mi się o nim opowiadać. Lepiej pan powiedz, co w polityce słychać. Nadal kradną? Doktor codziennie gazetę mi przynosi, ale czytać ciężko. Oczy mam słabe. Źle mi z tego powodu okropnie. Wydarzenia na świecie bardzo mnie interesują… Powiedz pan, to jest sztuka być politykiem – tak omamić ludzi, żeby wierzyli w pustosłowie. W polityce tak było, panie, od zawsze. W szpitalu przeżywałem męki bez telewizora. Tutaj jest. Prawie w każdym pokoju. Oglądam niemal wszystkie wiadomości. Oprócz tych późnych, bo do łóżek wieczorem nas gonią. Jak tak patrzę na wszystko, co w telewizji pokazują, to zastanawiam się, dokąd zmierza ten świat; skąd bierze się w ludziach tyle barbarzyństwa. I wie pan, ktoś mądry kiedyś powiedział, że całe zło ma swój początek w ludzkich umysłach. Rację miał. Zaczyna się od narzekania i kpin z sąsiada, a kończy na biciu kijem bejsbolowym albo strzelaniu z karabinu. Tak to już jest na tym świecie. Ludzie nawet sprawy sobie nie zdają, że tląca się w nich iskra pogardy albo złości wobec drugiego człowieka, poparta jakąś koślawą ideologią, może przerodzić się w wielką nienawiść. Nikt zły się nie rodzi, życiowa ślepota uczy zła.

Obserwacja świata jest zajęciem niezwykle fascynującym. Tutaj także ludzi obserwuję i mam o nich swoje przemyślenia. Ale niczego nie zdradzę. I niech pan nie wierzy, że te nasze pielęgniarki albo lekarze jakoś szczególnie się poświęcają. Na nich ludzkie cierpienie żadnego wrażenia już nie robi: nieraz słyszę, jak śmieją się i opowiadają sobie o takich codziennych głupotach, o kosmetykach na przykład albo gdzie która spędzi wakacje. I dobrze. Wszystko musi być normalne. Ludzie muszą żyć, a nie zamartwiać się bez końca.

Pan tu może przychodzi i mówi sobie, że jest wielki i dobry – widziałem, że karmi pan chorych, pomaga im dźwigać się na łóżkach i miło tutaj z pacjentami rozmawia. Dlaczego pan to robi? Czy po to, żeby czuć się współczującym, szlachetnym, miłosiernym, lepszym od tych, którzy brzydzą się takimi chorymi ludźmi jak ja? Ech… Nie wiem, jak pan to traktuje. Ale widzę, że niektórzy pracujący w hospicjum właśnie tak do posługi chorym podchodzą. Myślą, że za taką służbę trafią po śmierci do Nieba. Źli to ludzie, mówię panu. Miłość nigdy nie liczy na nagrodę i nie napawa człowieka dumą. Czy troskliwa matka oczekuje nagrody za to, że kocha swoje dziecko? No tak, niby racja. W takim miejscu intencje nie są ważne. Istotne są skutki.

Was, dziennikarzy, po gębie trzeba by prać za to, co robicie. W radiu, w gazetach, w telewizji pokazujecie same mordy i sensacje. Bazujecie na najbardziej prymitywnym instynkcie ludzkiej ciekawości. Schlebiacie mu. I mówicie, że ludzie tego chcą. Pewnie, że chcą. Niejeden człowiek chce także kraść, gwałcić i zabijać. Pozwolicie mu to robić? Zresztą problem polega na czymś innym. Wnikliwym obserwatorem byłem, jestem i będę. I co pan powiesz? Jak ten biedny, szary człowiek ciągle czyta o okrucieństwie, słucha sensacji i ogląda same katastrofy, to co sobie myśli? Ano myśli, że świat składa się z samych okropieństw, ludzkiej podłości i chamstwa. O tym, że istnieje też dobro i współczucie, w natłoku złych informacji zapomina zupełnie. W mediach innych obrazów jak sensacje przecież nie ma. Nie masz pan wyrzutów sumienia.

Przyznam, że książek dużo nie czytam. Najwyżej jedną albo dwie w roku. Żaden to dla mnie wstyd, tak myślę. Nie ma znaczenia, ile człowiek książek czyta, tylko co z nich wynosi. Są przecież ludzie, którzy czytają książki na okrągło, a i tak do końca życia głupcami pozostają. Tak, tak, ma pan rację… Kiedy patrzę na to wszystko, co tutaj się wyrabia, na cierpienie tych skonanych chorobą ludzi, też nurtuje mnie takie pytanie: cóż nam po osiągnięciach kultury, cywilizacji i ekonomii, skoro ciągle jesteśmy bezbronni wobec pytań najbardziej fundamentalnych i ostatecznych? Przecież w wielu sprawach jesteśmy podobnie kruchymi i bezradnymi istotami jak ludzie, którzy tysiące lat temu walczyli o ogień zamieszkując jaskinie.

Ciężka sprawa… Pan zadaje trudne pytania, ale ja takie lubię, bo myślę. Jest takie powiedzenie: myślenie co prawda ma przyszłość, ale niewprawnym szkodzi. Zabawne, nie? Sens życia polega na tym, że życie sensu nie ma. Ten sens człowiek może sobie tylko sam wyznaczyć. Niektórzy tego nie potrafią. Dlatego wciąż im niedobrze na świecie.

Kiedy patrzę wstecz na swoje życia, dochodzę do wniosku, że najgorsze nie było. Wszystkie problemy same się jakoś rozwiązywały. A żeby pan wiedział, ile narzekałem i martwiłem się… Tymczasem wszystko okazywało się być w jak najlepszym porządku. Może ten świat nie jest taki zły. Złe jest tylko nasze wyobrażenie o nim? Kto wie, może ta moja choroba to też błogosławieństwo? Zresztą, zauważ pan, dziwna rzecz: niby tyle dobrego ludzie wygadują na temat Pana Boga, tak go wielbią i modlą się do niego, żyjąc nadzieją na wieczną szczęśliwość w jego królestwie, a jednak nikt się do tego miłosiernego Boga nie spieszy. He, he… Wszyscy wolą się męczyć na okrutnym świecie. Zabawne zjawisko, sam pan powiedz. Na dobrą sprawę życie jest jak polityka: kłamstwo, perfidia i ciągła walka. Wycofać się z tego jednak strasznie trudno.

Wojciech Szczawiński, Myśli przy końcu drogi, Wydawnictwo Literackie 2004

Informacje o szczaw

drobinaszczawiu@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s