Uwielbiam pracować z Kobietami

Źródło: Onaonaona.com

Bardzo miło dostać prezent od kogoś, kto zwykle ostro krytykuje, a przynajmniej wsadza szpilę raz po raz. Tym razem nasz Felietonista jest dla nas łaskawy. Bo w sumie… chyba nas lubi. Dziś mamy od Wojciecha Szczawińskiego felieton lepszy niż pralinka i kiść tulipanów. Warto było czekać.

Moją pierwszą Przełożoną była Elżbieta, Kierownik działu korekty, w którym, we wrześniu 1990 r., rozpoczynałem pracę zawodową – Kobieta wytworna, mądra oraz z wielkim poczuciem humoru. W tamtym czasie komputerów w redakcjach jeszcze nie było. Edytor Word nie podkreślał czerwienią błędów. Zasady pisowni trzeba było mieć w głowie i… nieustannie wertować słowniki. Gdyby nie Elżbieta, pewnie do dzisiaj nie wiedziałbym, że przedrostki „super”, „mini” czy „mega” piszemy z wyrazami łącznie, że dopełniacz rzeczownika „kalki” brzmi „kalk” (nie „kalek”), natomiast „nieraz” używamy w znaczeniu „niejednokrotnie”, a „nie raz”, gdy coś na przykład zdarzyło się dwa razy. Albo że „póki co” to rusycyzm. Tego rodzaju błędów nie wyłapie w komputerze najlepszy edytor.

W tamtym czasie korektorem byłem raczej marnym. Pamiętam też, jak – na skutek mojego niedbalstwa – na pierwszej stronie gazety ukazał się ogromny tytuł „Dobry, niski rozbił kosz”. Niby pisownia właściwa. Miało być jednak: „Dobrzyński rozbił kosz” (artykuł omawiał sukces zawodnika koszykówki). „Dobry” jakoś by uszło uwadze czytelników. Ale „niski”? Sportowiec miał dwa metry wzrostu. Publicznie winą za ten błąd został obarczony drukarski chochlik. Jednak w redakcji mocno zawrzało. Z premią musiałem się pożegnać.

Byli tacy, którzy twierdzili, że Elżbieta powinna natychmiast mnie zwolnić. Jednak moja Kierownik miała anielską cierpliwość, broniła mnie niczym lwica (co nie znaczy, że nigdy nie dostałem od Niej „po uszach”). Potem, z ogromną życzliwością, towarzyszyła mi, kiedy stawiałem pierwsze dziennikarskie kroki. Kiedy odchodziła na emeryturę, otrzymała ode mnie ogromny bukiet czerwonych róż. Gdyby finansowo było mnie stać, kupiłbym dla Niej całą kwiaciarnię albo nawet dwie. Na trzy kwiaciarnie zasługiwała. Nie jako Kobieta i moja Przełożona. Jako Człowiek. W dużej mierze dzięki Elżbiecie zajmuję się dzisiaj tym, co robię.

Elżbieta wprowadzała do pracy wspaniałą, niemal rodzinną atmosferę. Kiedy zadawałem Jej pytanie: „Możesz poczęstować mnie papierosem?”, odpowiadała: „Jak paczka leży na biurku, to nie pytaj, po prostu bierz”. Nie było też dla Niej problem zrobienie dla mnie herbaty albo kilku kanapek. Zresztą przygotowywała je wszystkim pracownikom korekty. Moja pierwsza Szefowa miała niezwykle zdrowe poczucie własnej wartości. Nie wymagała od podwładnych ceremonii, szacunku. Z podobną swobodą oraz życzliwością rozmawiała z prezesem wydawnictwa, redaktorem naczelnym, jak i panią sprzątającą pomieszczenia biurowe. Dlatego powszechnie Ją szanowano. Pod kierownictwem Elżbiety pracowałem sześć lat. Dopiero teraz w pełni zdaję sobie sprawę, jak wiele pożytku wyniosłem z tamtego okresu. Nie mam tu na myśli jedynie wiedzy językowej. Przypuszczam, że Elżbieta wzbogaciła mnie także w wymiarze czysto ludzkim.

Od siedemnastu lat do żadnej pracy nie chodzę. Zawód wykonuję we własnym mieszkaniu, za pomocą telefonu oraz Internetu – tzw. telepracę. Kiedy zjawiam się w siedzibie mojej obecnej firmy, pierwsze kroki kieruję do dyrektorskiego gabinetu. „Maju, proszę zrobić mi kawę” – komunikuję dość ostentacyjnym tonem swojej Przełożonej, która na co dzień kieruje kilkudziesięcioosobowym personelem i zajmuje się setkami ważnych spraw. Co robi Pani Dyrektor? Ano z uśmiechem przechodzi do aneksu kuchennego i parzy dla mnie wyborną filiżankę rzeczonego napoju. Moja ostentacja żadnego wrażenia nie robi, traktowana jest tak, jak na to zasługuje – z przymrużeniem oka. Inna rzecz, że Maja zwierzyła mi się kiedyś, iż lubi ciężko pracować i nie jest dla Niej żadnym problem umycie w biurze naczyń albo nawet podłóg. Znając swoją Dyrektor, wierzę w szczerość tych słów. Budzą we mnie ogromny szacunek, ponieważ są dowodem niezwykłej otwartości umysłu. Przypuszczam też, że takie wyznanie może paść jedynie z ust kobiety na „wysokim stołku”. Mężczyzna piastujący kierownicze stanowisko czegoś podobnego nie powie. Facet mówi podwładnym: „Tu należy posprzątać!”. Bez względu na to, czy jest prezesem wielkiej korporacji, czy powozi węglarką, do pewnych czynności się nie „zniży” – bo to ujma na samczym „honorze”, kompleksy. Z kolei Ewa, Kierownik działu, w którym jestem zatrudniony, przynosi mi przetwory własnego wyrobu. Tak, tak… Z moimi Szefowymi miałem i mam wspaniale.

Wymieniłem w tym tekście głównie kawy, herbaty, kanapki, a przed chwilą Ewowe soki albo konfitury (kulinarne cuda najwyższej jakości). Ale cóż w tym dziwnego, skoro jestem mężczyzną, na dodatek starym kawalerem? W istocie nie w nich rzecz. Te kawy, herbaty, kanapki i przetwory są dla mnie wyrazem kobiecej życzliwości, troski, wdzięku, wrażliwości, inteligencji, kultury osobistej, elegancji, otwartości, braku wyniosłości, poczucia humoru… Większość z tych cech mężczyźni w miejscu pracy okazują rzadko. Za bardzo są nadęci wzorcami patriarchatu. Daję słowo: robota, pozbawiona obecności Kobiet, byłaby dla mnie katorgą. Luksusem w pracy z Nimi jest też rzetelność, konkret, kompetencje. Bywa, że większe niż w wydaniu męskim (mam porównanie w tej kwestii, ponieważ wiele lat pracowałem w niezwykle zmaskulinizowanym środowisku).

Są jeszcze „nade mną” Anna oraz Janeczka – wyższa szkoła kobiecego zarządzania zasobami ludzkimi. Objętościowa ograniczoność niniejszego tekstu nie odda w pełni wielkości tych Pań. Zresztą od dłuższego czasu – w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach – współpracuję wyłącznie z Kobietami. Chwalę to sobie ogromnie.

A współpraca z Onaonaona.com? Również nie narzekam. Swego czasu – ujmująca intelektem i poczuciem humoru – jedna z Redaktorek kierujących tym portalem odniosła się z żartobliwą ironią do mojego tekstu. „Kicia ma pazurki!” – skomentowałem w e-mailu Jej opinię. W odpowiedzi przeczytałem: „Jak Kicia się nie podoba, to możesz zmienić Kicię”. No właśnie… Szczerze więc uwielbiam wszystkie moje Szefowe oraz Współpracowniczki. Pewnie również dlatego, że mam telepracę.

Wojciech Szczawiński

Informacje o szczaw

drobinaszczawiu@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s