Si Dieu nexistait pas, il faudrait linventer

Braci Karamazow czytałem po raz pierwszy mając jakieś dwadzieścia lat. W tamtym czasie największe wrażenie wywarła na mnie opowieść Iwana Fiodorowicza o wielkim inkwizytorze. Gdy nieco posunąłem się w latach, dostrzegłem, że tak naprawdę ostatnia powieść Dostojewskiego, którą zadedykował swojej drugiej, sporo młodszej od siebie żonie Annie Grigoriewnie, kryje wiele wątków mistycznych, że sam epileptyk Dostojewski jest wielkim mistykiem, mimo swego nacjonalizmu oraz kilku innych zaślepiających go fanatyzmów.

Widzisz, mój drogi – mówi Iwan Fidorowicz Karamzow w rozmowie ze swoim bratem  Aloszą – był już w osiemnastym wieku jeden taki stary grzesznik, który powiedział, że gdyby nie było Boga, należałoby go wymyślić: Si Dieu nexistait pas, il faudrait linventer. I w rzeczy samej człowiek wymyślił Boga. I nie to jest niezwykłe, nie to byłoby dziwne, że Bóg istnieje naprawdę, lecz to, że taka wzruszająca i taka mądra myśl, tak wiele przynosząca człowiekowi godności, mogła przyjść do mózgownicy tak dzikiego i złego bydlęcia, jakim jest człowiek.

Następnie autor Idioty pisze:

Ale, ale, niedawno opowiadał mi pewien Bułgar w Moskwie – ciągnął dalej Iwan Fiodorowicz, jak gdyby nie słysząc uwagi brata – jak tam u nich, w Bułgarii, Turcy i Czerkiesi, w obawie przed powstaniem, pastwią się nad jego rodakami. Puszczają wioski z dymem, mordują, gwałcą kobiety i dzieci, na noc przybijają więźniom uszy ćwiekami do płotów, a nazajutrz wieszają ich, itd. Niepodobna sobie tego wszystkiego wyobrazić. Mówi się czasem o „zwierzęcym” okrucieństwie ludzi, ale uważam, że wyrażając się w ten sposób, krzywdzi się niesprawiedliwie zwierzęta. Zwierzę nigdy nie potrafi być tak okrutne jak człowiek, tak artystycznie, tak po mistrzowsku, tak wyszukanie okrutne. Tygrys po prostu gryzie, szarpie, i nic ponadto. Nigdy by mu do głowy nie strzeliło przybijać ludzi na noc gwoździami do parkanów, nawet gdyby mógł to zrobić. Otóż tamtejsi Turcy z wyjątkową namiętnością męczą dzieci, poczynając od wyrzynania sztyletem płodu z brzucha matki, a kończąc na podrzucaniu do góry niemowląt i łapaniu ich na ostrza bagnetów w obecności ma¬tek. Obecność matek jest właśnie największą delicją. Ale oto obrazek, który mnie nader zainteresował. Wyobraź sobie: niemowlę na ręku drżącej matki, dookoła Turcy. Zaczęli wesołą zabawę, pieszczą dziecko, śmieją się, aby je rozweselić, w końcu udało im się: niemowlę śmieje się. W tej chwili Turek przysuwa do twarzyczki lufę rewolweru. Dzieciak śmieje się radośnie, wyciąga rączki po rewolwer, i wówczas artysta spuszcza kurek i roztrzaskuje niemowlęciu główkę… Majstersztyk, co?

Po chwili Iwan przytacza kolejną opowieść:

– Działo się to w pełnym rozkwicie poddaństwa, gdzieś na początku stulecia – niech żyje Oswobodziciel! Mieszkał wówczas na wsi pewien generał, bardzo ustosunkowany i bogaty obywatel. Należał on do (istotnie nielicznego, zdaje się, wówczas) grona obywateli, którzy po wysłużeniu emerytury przekonani są, że wysłużyli sobie prawo życia i śmierci nad swymi poddanymi. Byli wówczas tacy ludzie w Rosji. Mieszkał więc ów generał w swoim majątku, liczącym dwa tysiące dusz. Uboższych sąsiadów traktował z góry, mając ich za swoich rezydentów i błaznów, darł nosa. Miał niezmiernie liczną psiarnię i całe setki psiarczyków, w liberii i na koniach. Otóż jedno z dzieci folwarcznych, ośmioletni chłopczyk, rzucił kamień i skaleczył łapę ulubionej wyżlicy pana generała. „Czemuż to moja ulubiona wyżlica kuleje?” Wytłumaczono mu, że ów chłopczyk przetrącił jej nogę kamieniem. „A, to ty, ty – obejrzał go generał – brać go!” Wzięli go, wzięli dzieciaka od matki, zamknęli na całą noc w jakiejś piwnicy. Rankiem, skoro świt, wyjeżdża generał z całą świtą na polowanie. Dosiadł konia, otaczają go rezydenci, psy, psiarczyki, łowczy; wszystko konno. Dalej gwoli przykładu zebrano całą czeladź, a na przedzie matka chłopczyka. Wyprowadzają chłopca, ranek jesienny, dżdżysty, chłodny, wyborny na polowanie. Generał rozkazuje rozebrać chłopca do naga, dzieciak drży, oszołomiony, nieprzytomny ze strachu. „Gonić go!” – komenderuje generał. „Biegaj! Biegaj!” – wołają dojeżdżacze i chłopak biegnie. „Huź-ha! huź-ha!” – krzyczy generał i wypuszczają na chłopca wszystkie psy spuszczone ze smyczy. Rozszarpały go w oczach matki, rozszarpały na strzępy!

I po co to wszystko mówisz, bracie? – pyta brata przerażony Alosza.

Bo myślę, że jeżeli szatan nie istnieje, jeżeli go stworzył człowiek, to stworzył na swoje podobieństwo – odpowiada Iwan.

Informacje o szczaw

drobinaszczawiu@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s