W okresie – przede wszystkim politycznych – rozliczeń, oskarżeń i pogoni za widmową prawdą, czynioną przez różnej maści katolików, polecam wypowiedź prof. Tadeusza Bartosia, która zawarta jest w książce W poszukiwaniu mistrzów życia – rozmowy o duchowości:
Tadeusz Bartoś: (…) Trzeba pewnego wysiłku, by dostrzec dzisiaj w Jezusie prawdziwego człowieka. To zaś jest warunkiem usłyszenia czegoś z Jego nauki. Oczywiście słyszymy słowa, ale wyłapujemy z nich tylko to, co w danej chwili nam pasuje, na co jesteśmy nastrojeni. Bywa tak, że całe społeczności chrześcijańskie rozmijają się ze wskazaniami Jezusa. W Średniowieczu nie wahano się prowadzić wojen w imię obrony krzyża, zbrodnicze junty wojskowe w Ameryce Południowej czy w Hiszpanii w XX wieku miały silne wsparcie Kościoła katolickiego, a w Polsce współczesnej, choćby w kontekście lustracji, gdy słuchamy o przebaczeniu, dowiadujemy się, że jest ono warunkowe, możliwe wtedy, kiedy winowajca się pokaja.
Wojciech Szczawiński: Tak – w większości – pojmujemy sprawiedliwość. Kajanie się winowajcy to w jakimś sensie zadośćuczynienie dla tego, kto krzywdy doznał.
Tadeusz Bartoś: Ale jak to się ma do słów Ewangelii: „Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy«” (Mt 18, 21-22)? Siedemdziesiąt siedem znaczy – zawsze. Nauka Jezusa mówi o bezwarunkowym przebaczaniu. Ona głosi pojednanie, a więc jedność ludzi i Boga. Jedność uniwersalną. Jak można tego nie wiedzieć! To jakby pomylić konia z muchą (…).