– Panie, ale ten Owsiak kasę trzepie! – rzekł mi dzisiaj wiekowy sąsiad, gdy mijaliśmy się w drzwiach naszego budynku. – Ta jego fundacja, panie, to przecież kombinat! Ilu on ludzi w tej Orkiestrze zatrudnia! Widział pan, jaką willę mają?!
– Nie widziałem, panie – odparłem uprzejmie.
– No patrz, pan, no patrz, pan… – westchnął sąsiad, po czym udał się w kierunku kościoła.
Owsiak kasę trzepie. Chwała mu za to. Przypuszczam, że jego fundacja ma sztab etatowych pracowników. Jest to normalne i jak najbardziej właściwe. Działania charytatywne prowadzone na taką skalę wymagają profesjonalistów. Trudno wyobrazić sobie, by na przykład księgowością u Owsiaka zajmowała się wolontariuszka – pani, która, po ośmiu godzinach własnej pracy zarobkowej, wraca umęczona do domu, zjada obiad, a następnie, zagrzewając się okrzykiem „Sie ma!”, siada do przeliczania WOŚP-owych milionów albo analizy przetargów. Gdyby Owsiak nie zatrudniał na etatach w swojej fundacji wykwalifikowanych pracowników, kiepsko bym mu ufał. Chyba nie tylko ja. Podrygujący wszak wolontariusze sprawdzają się wspaniale w roli puszkowych zbieraczy. Na co dzień jednak w takim WOŚP-ie trzeba zapewne bardzo konkretnie „ciupać” i „jechać z koksem”, jak to określa mój znajomy, który pracuje w Polskiej Akcji Humanitarnej. Nie ma zmiłuj się. Każda dobra robota wymaga dobrych pracowników i maksymalnego zaangażowania. A że Owsiak posiada siedzibę w budynku wolnostojącym? A niby gdzie jego ludzie mieliby pracować? Na ławkach w parku? Zima teraz jest.
– To pan dał pieniądze Owsiakowi, serduszko widzę – sąsiad wykazał się sokolim wzrokiem, gdy, zbiegiem okoliczności, znowu mijaliśmy się w drzwiach naszego, budowanego jeszcze za Niemca, domu. – I pan naprawdę wierzy, że te pieniądze pójdą na sprzęt medyczny? Taki pan, panie, naiwny jest?
– Na żaden sprzęt Owsiakowi nie dawałem – wyjaśniłem grzecznie. – Jedynie na dwa pocztowe znaczki mu dałem. Przecież z biura tego WOŚP-u muszą też listy wysyłać.
Kto by pomyslal, ze dobrem deficytowym stanie sie zdrowy rozsadek.
Środowiska „kochające bliźniego i wroga” zamiast zapoznać się z powszechnie publikowanymi sprawozdaniami WOŚP, niezmiennie od lat wolą powtarzać niesprawdzone oszczerstwa i siać nienawiść, bo to mniejszy wysiłek. Co dopiero mówić o ruszeniu się z nad monitora i zebraniu choćby jednej banieczki na chore dzieciaki! Wygodniej powielać medialne brednie i tanie sensacyjki niż wyjść z magla. Jeśli jakaś informacja nas przerasta, nie znaczy to, że kryje się za tym przekręt, tylko, że brak nam wiedzy. I chęci, aby wyciągnąć samodzielne wnioski i zainicjować coś twórczego… Ale, już po WOŚP… co teraz na tapetę?
Pozdrowienia serdeczne p.Wojciechu!
Świetnie napisane, celnie i wyczerpująco… 🙂
Myślę, że WOŚP ma podpisaną umowę z Pocztą Polską i nie musi naklejać znaczków na każdy wysyłany list, z prostych powodów oszczędności czasu i pieniędzy…
Jakze normalne dla fundacji jest posiadanie fury za kilkaset tysiecy oraz 3 nieruchomosci wartych ok.16 milionow.
Jakze normalne jest inwestowanie przez fundacje pieniedzy ofiarodawcow na gieldzie.
Zachodnie fundacje musza sie jeszcze wieeeele nauczyc.