Problem w tym, że, pośród mnogości propozycji samorealizacji albo rozwoju duchowego, zapomina się wyjaśniać ludziom, iż najistotniejsze w niegubieniu się na ścieżkach życia staje się wyczucie czy – jak kto woli – zaufanie własnej intuicji. Ale kto przejmuje się pierdołami, skoro kultura podpowiada motłochowi, że każdy może wszystko i każdego na wszystko stać? Motłoch kulturze głównego nurtu wierzy, bo ta kultura uwodzicielsko szepce również do mas, że każdy jest wyjątkowy.
Pierdoły są najistotniejsze, ponieważ los, karma, człowieka składa się z pierdół. Oto dwa zdania:
Uważał siebie za jedyny w swoim rodzaju odczuwający środek wszechświata. (…) Ja jestem i nikt więcej.
W całych niebiosach i na całej ziemi jestem tym jednym, najbardziej godnym czci.
Pierwszy cytat pochodzi z książki „Lis na poddaszu” Richarda Hughesa i odnosi się do Hitlera. Drugi – to słowa Buddy. Mainstream nie oferuje takich wyjaśnień, nie czyni i nie podkreśla różnic. Jego celem jest ogłupianie ludzi, a nie prowadzenie ich ku przebudzeniu. Dlatego wkłada wszystko do jednego worka. Zatem świat pełen jest sfrustrowanych narcyzów, uganiających się niby za prawdą i miłością, lecz niewiedzących nawet, co z tą prawdą oraz miłością zrobić.
Na szczescie zaliczylam oldskulowa filozofie na KULu i mi sie raczej nie pierdoli.