Cały spektakl z prof. Bogdanem Chazanem, który na nowo wskrzesił pro- i antyaborcyjne dyskusje, jest tak samo głupi jak żałosny. Prolajfiści wytykają zwolennikom aborcji wrogą życiu ideologię. Drudzy natomiast wołają, że przeciwnicy aborcji mają ciasne horyzonty, usiłują z Polski zrobić państwo wyznaniowe itd., itp., etc. Jedni drugich są warci. Jedni i drudzy nic innego nie robią jak tylko kwestionują ideologiczne przekonania głoszone przez oponentów.
Popieram mdły bełkot prof. Chazana w identycznym stopniu jak debilne argumenty jego przeciwników. Obie strony konfliktu ideologizują bowiem problem ludzkiego istnienia w równy sposób. Obie też odwołują się wyłącznie do własnych przekonań, czyli sumień (przy czym, w różnej formie, zarzucają sobie wzajemnie brak sumienia). Racje jednych i drugich można więc skwitować poglądem sofistów: „Człowiek jest miarą wszechrzeczy”. Banał to tak potworny, że aż zęby bolą.
Co jest przeciwienstwem ideologizowania?
Szkoda, że nikt nie pytał zainteresowanej o jej sumienie. Mnie nie interesują przekonania ani sumienia nikogo poza osobą, której sprawa dotyczy. Której nie mam prawa oceniać. Nie znoszę kiedy jakiś chujek wypowiadając się o swoim sumieniu, decyduje o ciele, samopoczuciu, przyszłości i życiu innych.