Godzina 4.45. Przez cała noc zerkam w telewizor. TVP Info transmituje to, co dzieje się na placu Świętego Piotra.
Słucham wypowiedzi zaspanych pielgrzymów z Polski i cóż… Czuję niesmak, wewnętrzny sprzeciw, poruszenie małością oraz folklorem, jakie towarzyszą kanonizacji Jana Pawła II. Nachodzi mnie smutna myśl, że z identycznym – pozbawionym głębszej refleksji – entuzjazmem oraz podziwem dla swojego wodza wypowiadali się zwolennicy Hitlera albo Stalina. Przecież natura emocji, które towarzyszą kultowi jednostki, zawsze jest identyczna. Odpowiada za nie ten sam sączący się z mózgu hormon.
Kult jednostki zawsze cechuje ślepe uwielbienie, egzaltacja i tłum, który bezmyślnie bełkocze w kółko te same słowa. Oto bezkrytycyzm wyrosły z braku refleksji. Chociażby takiej, że autentyczna świętość nie potrzebuje ani wielkich słów, ani podniosłych emocji.
Oczywiście, że prawdziwa świętość nie potrzebuje całej tej otoczki słów i spektaklu. Nie o to jednak chodzi. Ten cały blichtr może być i jak sądzę dla wielu będzie, inspiracją i zastrzykiem energii – pomimo powierzchownych emocji i nie najgłębszej refleksji (choć z tym ostatnim sądem warto być bardziej ostrożnym, nie znamy przecież tych ludzi). Jestem przekonany, że dla wielu jest to jednak bardzo potrzebne i mobilizujące, to prawda, że ja się do nich nie zaliczam; ale co z tego jestem tylko jednym z wielu i nie posiadam w niczym, żadnego monopolu.
Otóż to, nikt nie ma monopolu…Może to jest po prostu radość z faktu kanonizacji której nie rozumie Autor i której / może żadnej/ radości nie potrafi zaznać…Ten sączący się z mózgu hormon /dobrze że nie jad/ idzie jednak, mimo wszystko, w kierunku dobra. Za niestosowne uważam porównanie kultu/?/ Hitlera i Stalina… No cóż, ktoś musi być adwokatem diabła….
Autor jest jak wiemy osobą niereligijną i może nawet niewierzącą, dlatego rozumiem Jego punkt widzenia, choć w dużym stopniu go nie podzielam. Nota bene zwrot „…sączący się z mózgu hormon” brzmi ohydnie. Podzielam natomiast Twoją – Anno Mario – wypowiedź, że …idzie jednak mimo wszystko w kierunku dobra” – to trafne, prawdziwe, jasne i proste.
Dziękuję Mirku. :):)
A ja zgodze sie z autorem, te emocje pielgrzymow, ktore pokazywaly telewizory w calej Polsce byly ludyczne, histeryczne, dziecinne…byc moze byly do dostrzezenia inne dojrzalsze ich formy, ale tv pokazala to wlasnie w ten sposob, by podkrecic histeryczne odruchy. Trzeba tez pamietac, ze zwykle ludzie zwracaja sie w ten sposob do religii, kiedy nie czuja juz zadnego oparcia w sobie i szukaja ucieczki od tego co ich ostro gnebi.Co oczywiscie nie jest skutecznym wyjsciem, ale daje zapomnienie, ulge i wzmacnia iluzje ego.
Ja coraz częściej, dochodzę do wniosku, że być może zwierzętom jest lepiej w zoo niż na wolności, i dobrze, że ktoś wkłada wysiłek aby zoo organizować. Co nie znaczy, że nie warto otwierać klatek, pokazywać czym jest wolność, mimo wszystko nie namawiać do wyjścia.
To jest raczej smutny wniosek, ja nie potrafiłbym patrzeć na taką relację w tv
Pycha jest mysl zarowno o wyzwalaniu z zoo jak i o wkladaniu do zoo dla „czyjegos dobra”. To takie proste a wlasnie dzieki religii katolickiej najtrudniej to zrozumiec, stad tyle naduzyc. Z tego punktu, to ubaw patrzec na KK.