Wbrew feministycznym pomstowaniom

Źródło: OnaOnaOna.com

Nagroda „3 razy ONA” jest dla nas bardzo ważna. Czujemy, rozumiemy, utożsamiamy się z problemami i pragniemy sukcesu Kobiet, które zostały do niej nominowane. Ale… Co myślą o tym wszystkim mężczyźni? Co myśli o tym nasz felietonista? Czy umieszczenie lauru „3 razy ONA” w kontekście Nagrody Nobla to nadużycie? Wręcz przeciwnie. Dzięki, Wojtku.

Jako człowiek osobny („dziki” – jak twierdzą niektórzy), nie bywam, nie udzielam się oraz nie uczestniczę w żadnych wydarzeniach stadnych. Integracja społeczna wychodzi mi raczej marnie. Mało towarzyski jestem, ot co. „Ale raz na dwa lata możemy się chyba zobaczyć?” – usłyszałem w słuchawce telefonu głos Agaty Młynarskiej. Jasne, Agato. Cała przyjemność po mojej stronie. 22 kwietnia stawiłem się zatem w warszawskich H15 Boutique Apartments na celebracji drugiej rocznicy istnienia portalu OnaOnaOna.com oraz wręczeniu nagród w kolejnym plebiscycie „3 razy Ona”. Byłem, widziałem, gratulowałem. Nawet coś zjadłem i wypiłem. Ale nie w tym rzecz.

Przyszło mi do głowy, że Agaty Młynarska i Jakóbczak, ustanawiając nagrodę „3 razy Ona”, zainicjowały jeden z najrozsądniejszych plebiscytów w naszym kraju. Jaki bowiem szerszy pożytek jest z tego, że ktoś dostanie Telekamerę, Wiktora bądź tytuł „Miss Polonia”? Zgoda: uznanie środowiska, publiczne wyróżnienie, satysfakcja, relacje w środkach masowego przekazu. Do tego, najczęściej, prezentacja eleganckich kreacji, wystawny bankiet, szyk w błysku fleszy i dumne stąpanie po czerwonym dywanie. Pal licho. Ktoś się wyróżnił, zasłużył, niech ma. Niech biją mu brawo i proszą o autografy. Tylko co poza tym? Jaki jest głębszy sens takich plebiscytów? Może nawet popatrzę z podziwem na aktora, który zajął pierwsze miejsce w takim czy innym rankingu, albo poekscytuję się widokiem aktualnej misski paradującej w bikini. Ponieważ jednak zdaję sobie sprawę, że aktorem już się nie stanę, a tym bardziej jakąkolwiek miss, szybko zapominam o takich wydarzeniach. Zapomina o nich niemal każdy. Nie sposób przecież identyfikować się z bohaterami tego rodzaju konkursów. Pompa towarzysząca ogłaszaniu w nich wyników to tylko niezbyt wysokich lotów rozrywka dla mas.

Można dostać Nagrodę Pulitzera, któryś z tytułów biznesmena, polityka albo sportowca roku, zostać obwołaną najseksowniejszą na świecie panią „40 plus” albo uhonorowanym wpisem do Księgi Guinnessa. Niby jest to coś. Nie każdy może poszczycić się takim osiągnięciem. Tego rodzaju nagrody nie świadczą jednak o tym, że ich laureatka czy laureat jest człowiekiem przyzwoitym, spełnionym i umie czerpać radość z codzienności – że w niejednym ludzkim wymiarze może stanowić dla innych wzór, a także inspirację do tworzenia lepszej jakości własnego życia. Tymczasem plebiscyt „3 razy Ona” znacznie wykracza  poza jednowymiarowość przeróżnych konkursów. Co więcej – eksponuje pozytywną wartość postaw, które warunkują odczuwanie pełnej satysfakcji z faktu bycia kobietą. Nie, nie kobietą –  z bycia po prostu człowiekiem. Nominowane do plebiscytu „3 razy Ona” udowadniają przecież wszem i wobec, że, wbrew feministycznym pomstowaniom, człowiek płci żeńskiej może spełniać się – z powodzeniem – w wielu przestrzeniach codziennej aktywności. I to jest naprawdę wielkie coś, prawdziwy motywacyjny „kop”, autentyczny duch humanizmu. To coś – według mnie – przerasta ideą nawet Nagrodę Nobla. Przecież taki Nobel to również laur jednowymiarowy: otrzymują go wybitni pisarze, fizycy, ekonomiści, medycy, chemicy – osiągnięcia w specjalizacji zawodowej zostają nagrodzone, a nie ludzka wielowymiarowość.

Przychodzą mi namyśl słowa Blaise Pascala: „Nie uczy się ludzi, jak być ludźmi, a uczy się ich wszystkiego innego; im zaś nigdy tyle nie zależy na reszcie, co na tym, aby być ludźmi”. I właśnie plebiscyt „3 razy Ona” pokazuje kobietom, w jaki sposób być ludźmi – w najbardziej wszechstronnym wymiarze człowieczeństwa. Przedstawia to na żywych przykładach. Zatem czapki z głów zarówno przed Nominowanymi do tego plebiscytu, jego Laureatkami, jak i Pomysłodawczyniami.

Nie mam przyjemności znać żadnej z Pań nominowanych czy nagrodzonych w plebiscycie „3 razy Ona”. Przypuszczam jednak, że nawet gdybym którąś poznał i zapytał o Jej receptę na życiowe spełnienie, to nie usłyszałbym żadnej konkretnej odpowiedzi. Może dowiedziałbym się jedynie, że należy uśmiechać się do świata, szanować ludzi, starać się wykorzystywać szanse dane przez los, ciężko pracować, myśleć pozytywnie etc. Tyle, że tego rodzaju podpowiedzi są powszechnie znane, nie zawierają nic odkrywczego ani oryginalnego. Tak już jest: istnieją na tym świecie subtelności, których nie da się sprecyzować słowami, przekazać. Można je tylko samemu odczuwać, podążać za ich głosem, być w nich i nimi. „Słowa są źródłem nieporozumień” – tłumaczył Lisek Małemu Księciu w opowieści Antoine’a de Saint-Exupéry’ego.

Gdyby konkretny przekaz recepty na życiowe spełnienie był możliwy, od dawna cała ludzkość nurzałaby się w szczęśliwości niczym w szampańskiej pianie. Napisano tyle mądrych książek, tylu wnikliwych oraz uniwersalnych porad na odczuwanie pełni życia udzielono… Jednak teoria to jedno, indywidualna praktyka – drugie. Ale pewne jest: jeżeli panie X, Y albo Z potrafią odczuwać wielowymiarową satysfakcję z faktu bycia kobietą, to znaczy, że również każda inna pani na tym świecie może ten stan ducha i umysłu osiągnąć. Argumentowanie, iż to nieprawda, bo przecież X, Y i Z są sławne, piękniejsze, lepiej im się powodzi, miały w życiu lepszy start, odpowiednie znajomości, dużo szczęścia itd., itp., jest niczym innym jak tylko pospolitym, a nawet wulgarnym przekonaniem, fatalną racjonalizacją. To także liche usprawiedliwianie samej siebie. Fakty bowiem są takie, że – na poziomie podstawowym – każda mieszkanka Warszawy, Puław, Szczecina, Ustrzyk Dolnych czy Nowego Jorku jest identyczna jak X, Y oraz Z. Reszta to tylko kwestia dokonywania życiowych wyborów, priorytetów, a przede wszystkim sposobu, w jaki spogląda się na siebie oraz otaczającą rzeczywistość.

Mam w życiu to szczęście, że znam wiele pań spełnionych w swojej kobiecości i ogromnie zadowolonych z własnej płci. Moja matka, z zawodu radca prawny, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w czasach, gdy ta uczelnia, nie tylko w Polsce, miała ugruntowaną pozycję, nigdy nie narzekała, że jest ciemiężona przez mężczyzn, mniej od nich zarabia i że, w taki bądź inny sposób, rozpasany patriarchat utrudnia jej życie. Nie robiły też tego mojej babki i nie robi siostra. Zresztą wiele wspaniałych kobiet, które znam, o feministkach wypowiada się w słowach wysoce lekceważących, jakich publicznie nie wypada cytować. Znowu wychodzi więc na to, że satysfakcja z bycia kobietą uzależniona jest nie od tego, co zewnętrzne, lecz wyłącznie tego, co panie noszą w głowach. Plebiscyt „3 razy Ona” w pełni tego dowodzi.

Wojciech Szczawiński

Informacje o szczaw

drobinaszczawiu@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s