Mamma mia! Nie ma mocnych, będziecie tym felietonem wkurzone. Autor zastanawia się nad relatywizmem zdrady, ba – jest gotów przymierzyć się do twierdzenia, że istnieją zdrady „pożyteczne”. Ale, ale. Podobno co szósta z nas zdradza. Jak to możliwe? I czy to prawda, że jeśli Kalemu skradną krowę, to źle, a jeśli Kali skradnie, to…
Na Onaonaon.com przeczytałem interesujący tekst red. Katarzyny Kudelnickiej „Jak oni kochają?”, który omawia współczesną seksualność Polaków. Autorka pisze m.in., że z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, iż niektórzy mężczyźni nie uważają wizyt w agencji towarzyskiej za sprzeniewierzanie się przysiędze małżeńskiej. Czasami nie traktują tak również cudzołóstwa uprawianego sto kilometrów od własnego domu (np. w trakcie imprez integracyjnych). Ba, usłyszałem od Z., że, według niego, kopulowanie z użyciem prezerwatywy też nie ma nic wspólnego z łamaniem szóstego przykazania. Inny znajomy usiłował przekonać mnie, że niewierność nie dotyczy nawet tzw. miłości francuskiej. Z powodu identycznie pokrętnej logiki prostytutki nie całują się z klientami. Dzięki temu uważają, że są profesjonalistkami – postępują moralnie.
Małżeństwo trzydziestokilkuletniej K. rozpadło się z powodu cudzołóstwa. „Czego ode mnie chcesz?! Przecież większość małżeństw żyje w taki sposób!” – usłyszała w trakcie rozmowy z małżonkiem, kiedy robiła mu wyrzuty o liczne „skoki w bok”. Rozgoryczona wspomnieniem tamtej rozmowy, wyznała mi: „Widzisz, jakim ch…jem jest mój były mąż. A to, że dawałam się dotykać jakimś facetom na imprezach, kiedy wypiłam za dużo wina, to sprawa przecież inna”. K. była głęboko przekonana o swojej racji.
Zdradzają głównie mężczyźni, ale kobiety też nie są święte (do zdrady partnera, wg badań TNS OBOP, przyznaje się co szósta). Zresztą istnieje pogląd, że monogamia wśród naszego gatunku to mit. Cudzołożymy z wielu powodów, począwszy od tego, że, najzwyczajniej w świecie, w danym momencie chce nam się seksu, a skończywszy na tym, że poza stałym związkiem bywa on sposobem na dowartościowanie się, wyrwanie z objęć rutyny albo przeżycie ekscytującej przygody. Jesteśmy potwornie biedni w tych naszych niedowartościowaniach i nieustającym głodzie emocji oraz wrażeń. Powinniśmy sami sobie współczuć. Naprawdę.
O ile dobrze kojarzę – jako stary kawaler – słowa przysięgi małżeńskiej brzmią: „I ślubuję ci miłość, wierność oraz uczciwość małżeńską. I że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Mniejsza o to, że – biorąc pod uwagę chociażby liczbę rozwodów – większość ludzi traktuje owo uroczyste zobowiązanie wyłącznie jak mniej lub bardziej wzniosły folklor, by nie powiedzieć „pic na wodę”. Przy czym interesujący jest fakt, że pojęcia wierności i uczciwości w związkach sprowadzamy najczęściej do spraw łóżkowych. Zatem co? Mężczyzna zaniedbuje małżonkę, nawet ją bije, codziennie wraca do domu schlany, ale nie cudzołoży. Jest więc uczciwym człowiekiem? Albo odwrotnie: facet z całych sił troszczy się o rodzinę, stara się jak najczęściej robić partnerce przyjemności, poświęca jej oraz potomstwu uwagę, ale słabość ma taką, że w wolnym czasie lubi z niejedną pohasać „na boku”. Kanalią jest czy nie?
Z moich rozmów z zamężnymi kobietami wynika, że dla wielu ważniejsza jest troska partnera o dom oraz dzieci niż męska wierność fizyczna. „Trzeba godzić się, że faceci posiadają naturę jebaki oblatywacza i przymykać oko. Na tym polega w małżeństwie kobieca mądrość” – usłyszałem od B. Singielki mają inaczej: na punkcie niewierności partnerów wszystkie są raczej wyczulone. Wiadomo – chcą, żeby ci, poza nimi, nie widzieli świata. W długotrwałych związkach moralne priorytety ulegają zmianie.
Znam przypadek, gdy żonaty mężczyzna przez niemal rok poświęcał niebywała uwagę swojej samotnej koleżance z pracy. Jednak z nią nie sypiał, bo miała poważne problemy z narządami rodnymi (świadomość choroby powodowała u niej krańcową oziębłość seksualną). Była to więc tylko przyjacielska zażyłość: wielogodzinne rozmowy, wizyty w teatrze, kinie, prezenty. W tamtym czasie we własnym domu ten mężczyzna był gościem. To zdrada małżeńska czy nie? Do seksu przecież nie doszło. A czy facet, który żony fizycznie nie zdradza, lecz, zamiast towarzyszyć jej w codziennym życiu, większość czasu spędza z kolegami albo butelką piwa przed telewizorem, dochowuje wierności i uczciwości małżeńskiej?
Czym w istocie jest ta uczciwość? Dajmy na to: przykładny mąż dopuszcza się cudzołóstwa. Zmagając się z potwornymi wyrzutami sumienia, postanawia wyznać swojej żonie prawdę. Sądzi, że – w imię miłości oraz szacunku – powinien wobec niej być bezwzględnie uczciwy. Mówi więc: „To trudne dla mnie i dla ciebie. Nie wiem, jak mogłem stać się takim bydlakiem. Wiedz, że poszedłem do łóżka z inną”. Kobieta, słysząc te słowa, doznaje szoku, ponieważ sfera intymności w małżeństwie jest dla niej święta przestrzenią. Czy taki facet rzeczywiście okazuje uczciwość? Nie. Jest egocentrycznym palantem. Po pierwsze – wiedząc, czym jest seks dla małżonki, sprawia, że kobiecie wali się niemal cały świat, świadomie więc zadaje jej cierpienie. Po drugie – robi to wyznanie tylko dlatego, że chce sobie ulżyć, bo nie potrafi uporać się wyrzutami sumienia. Po trzecie – może nadymać się faktem, że miał odwagę wyjawić, iż sprzeniewierzył się szóstemu przykazaniu oraz zdolny jest ponieść ewentualne tego konsekwencje. Taka szczerość to nie tylko objaw egocentrycznej tępoty. To podłość.
Rok temu 30-letni S. zorientował się, że jego ojciec ma długoletni romans. Wziął więc starego na poważną rozmowę. „Synu, rozumiem, że masz do mnie żal, ale nic nie poradzę. Kocham dwie kobiety. Oczywiście jedną z nich jest twoja matka” – usłyszał. Kiedy rodzicielka S. dowiedziała się o tej męskiej rozmowie, powiedziała do syna: „Nie mieszaj się do tego. Twój ojciec chodził zgorzkniały, cały czas smęcił, nudził się. Był dla mnie straszliwym ciężarem. Ale od kiedy pojawiła się ta kobieta, jest uśmiechnięty, cieszą go drobiazgi, dba o kondycję i schludność. Ciągle też mi nadskakuje… Wreszcie jest szczęśliwy, bo znalazł sobie hobby”.
Wojciech Szczawiński