Felieton brutalny

Źródło:Onaonaona.com

„Pewnie i tak tego nie wydrukujecie…” – zastrzega z góry wielu autorów. Wojtek Szczawiński mówi to rzadko, ale tym razem miał wątpliwość, czy stać nas będzie na odwagę poruszenia tego tematu. Kobieta dojrzała i młody kochanek. Bo co? Bo on chcę ją tylko „zaliczyć”? Bo ona potrzebuje dowartościowania? Czy faktycznie ich relacja jest tak mało przyjemna, jak pisze nasz felietonista? Podyskutujmy na Forum.

Porzućmy stereotypowe wyobrażenia na temat żeńskiej seksualności. Dla niektórych kobiet istnieje przecież sfera erotyzmu, która nie ma nic wspólnego ani z miłością, ani potrzebą bliskości. Takie zachowania nie są nawet podyktowane chęcią rozładowania seksualnego napięcia. W tym przypadku zbliżenie z mężczyzną ma tylko jeden cel: pragnienie dowartościowania siebie.

Parę dni temu rozmawiałem z A., trzydziestopięcioletnią rozwódką. „Wiesz – ku mojemu zaskoczeniu wyznała w pewnym momencie. – Kilka miesięcy temu przytrafił mi się seks z dwudziestodwuletnim chłopakiem. Chciałam tego spróbować. Masakra… Najpierw jakaś głupia rozmowa, chociaż od początku wiadomo było, że mnie i jemu chodzi tylko o jedno. A potem… Nie, nie… Nie nadaję się do takich znajomości. Przekonałam się, że w seksie muszę mieć jednak to coś, jakąś duchową bliskość z partnerem. Z tym chłopakiem to była porażka… Ale przyznać muszę, że był bardzo przystojny, świetnie zbudowany. Tym, że chciał być ze mną tak blisko, niesłychanie mnie dowartościował”.

A. jest kobietą wolną. Jest wolnym człowiekiem. Ma zatem prawo sypiać z kim tylko zechce. Łączy nas na tyle silna więź, że zaproponowałem, by postarała się przeanalizować powody swojego uwikłania się w tę – jak to określiła – „masakrę”. Moim zdaniem, jej założenie „Chciałam tego spróbować” było błędne – ta racjonalizacja nastąpiła post factum. Powiedziałem więc: „Może zwyczajnie, nie potrafiłaś powstrzymać się przed seksem z tym młodym facetem, albo przyczyną było pragnienie dowartościowania siebie. Po prostu stało się tak, jak chciałaś. I nie wmawiaj mi, proszę, że był to zaplanowany eksperyment. Nie oszukuj też samej siebie”. Oczywiście A. racji mi nie przyznała. Chyba wiem, dlaczego tego nie zrobiła.

Dojrzałe kobiety mylą się bardzo, jeśli sądzą, że młody mężczyzna idzie z nimi do łóżka dlatego, ponieważ są atrakcyjne. Brutalna prawda jest inna: ich wygląd w tego rodzaju relacjach nie odgrywa żadnego znaczenia. Jedynym powodem fizycznego zbliżenia z dojrzałą kobietą staje się dla młodego mężczyzny potrzeba rozładowania napięcia seksualnego oraz dokonania swego rodzaju podboju, jaki otacza kulturowe tabu. Tylko tyle – wszystko ogranicza się do zwierzęcego instynktu. Najgorsze jest to, że młodzi faceci nie potrafią często trzymać języka za zębami. Odczuwają potrzebę chwalenia się swoimi erotycznymi podbojami. Dla niektórych kobiet próżność takich mężczyzn staje się więc źródłem straszliwego upokorzenia.

W liceum miałem kolegę. Był szalenie inteligentny. Szczególny talent przejawiał w przedmiotach ścisłych. Ale nie uczył się, wagarował, więc relegowano go ze szkoły tuż przed maturą. Dla mnie i moich rówieśników – stada niewyżytych prawiczków – był idolem. Wiedzieliśmy, że inicjację seksualną dawno ma za sobą, a co więcej – że stale uprawia seks, bo utrzymuje kontakt z pewną mężatką, notabene naszą nauczycielką ze szkoły podstawowej. Z wypiekami na twarzach słuchaliśmy jego opowieści o tym, jak uwiódł jedną ze swoich opiekunek na obozie harcerskim albo jak namiętnie całował się z matką naszej koleżanki. Nie konfabulował. Mieliśmy na to dowody. „Jak możesz robić to z takimi starymi? – pytaliśmy udając niesmak, ale tak naprawdę czując ogromną zazdrość. – Przecież ta kobieta jest gruba i brzydka!”. Nasz idol wzruszał ramionami, uśmiechał się tajemniczo, a potem, spoglądając na nas z samczą wyższością, zauważał brutalnie: „Wiecie, jak to jest: potwór nie potwór, grunt, że ma… Kiedy podrośniecie, przekonacie się o tym sami”.

Zdarza się, że np. dwudziestolatek zakochuje się w czterdziestoparoletniej kobiecie i nieraz jego emocje zostają odwzajemnione. Absurd takiego związku polega jednak na tym, że nie ma przed nim perspektyw – jest jedynie krótkotrwałym zauroczeniem: kobieta znajduje powierzchowną odskocznię od zrutynizowanej codzienności i, w swojej próżności, łechce własne ego faktem, że interesuje się nią młodszy partner. A jej kochanek? Cóż… W niedojrzałości emocjonalnej może sobie wmawiać, iż w starszej kobiecie odnalazł miłość swojego życia. Tak czy inaczej prawdziwym powodem „wzniosłości” jego uczuć jest wyłącznie seks, stały dostęp do tego seksu, jaki gwarantuje mu związek z dojrzałą kobietą. Taka kobieta dla młodego mężczyzny zawsze staje się erotycznym trofeum. Uwodzenie rówieśniczek jest dla niego znacznie trudniejsze. Te, w większości, marzą jeszcze o romantyzmach i jedynej, wielkiej, prawdziwej miłości, która gdzieś tam na nie czeka. Obawiają się też ciąży. Tymczasem dojrzała kobieta już nie buja w obłokach. Zatem również do seksu ma mniej sztywne podejście. Młody mężczyzna wyczuwa „łatwy kąsek” – smutne to, brutalne, rozczarowujące, prymitywne, ale, niestety, prawdziwe. Możliwość dowartościowania siebie poprzez seks z młodszym kochankiem jest więc tylko kobiecą iluzją. Chyba, że takie relacje kobieta utrzymuje wyłącznie „dla sportu”. Ale to zupełnie inny temat.

Szczerze współczuję kobietom, które wikłają się w erotyczne przygody z dużo młodszymi mężczyznami i robią to jedynie dla zaspokojenia swoich psychicznych potrzeb. Ich błędne wybory seksualne wynikają z tego, że w pewnym wieku uświadamiają sobie, iż nie są już tak zgrabne i piękne jak dawniej. Gdyby czuły swoją wartość, szukałyby przecież spełnienia w bardziej racjonalnych związkach. Ale poczucie niedowartościowania powoduje, że najprostszym rozwiązaniem wydają  się ramiona młodego mężczyzny. Pojawia się myśl: „Jeśli młody facet będzie miał przy mnie erekcję, to znaczy, że moje ciało nie jest jeszcze zniszczone przez czas”. Po wszystkim następuje zazwyczaj mniej bądź bardziej udolna racjonalizacja, następnie pojawia się przekonanie, że w życiu niczego nie należy żałować. I po sprawie.

Opowieść A. o jej erotycznej przygodzie z młodszym mężczyzną wprawiła mnie w zdumienie. Uważałem ją do tej pory za kobietę z mocno ugruntowanym poczuciem własnej wartości. Nie sądziłem też, by mogła mieć jakiekolwiek wątpliwości co do zalet swojej urody. Przypomniałem sobie jednak, że jakiś czas temu zaczęła wspominać podczas naszych rozmów o pojawiających się zmarszczkach na jej twarzy, a także o tym, że zamierza znaleźć sobie kogoś na stałe zanim jej „wszystko oklapnie i zacznie opadać”. Puszczałem te uwagi mimo uszu. Sądziłem, że żartuje. A jednak. Chociaż… Kto wie? Może rzeczywiście zamierzała przeprowadzić jedynie eksperyment i przekonać się, jak to jest podczas kopulacji z dużo młodszym facetem. Ale z drugiej strony – gdyby ten zamiar miał czysto eksperymentalne podłoże, to czy zaznaczyłaby w naszej rozmowie: „Przyznać jednak muszę, że facet był bardzo przystojny, świetnie zbudowany. Tym, że chciał być ze mną tak blisko, niesłychanie mnie dowartościował”? Nieważne. Nie ma sensu tego roztrząsać. Nabrałem tylko podejrzeń, że powtarzane przez A. twierdzenia, iż jej wygląd nie ma dla niej znaczenia, ponieważ najważniejsze jest wnętrze oraz duchowa siła kobiety, nie były do końca szczere. Nie dziwię się. Czy w czasach wszechobecnego kultu młodości i gloryfikowania zewnętrznej atrakcyjności jakakolwiek kobieta może czuć się wartościowa sama z siebie?

Oczywiście niektóre panie – podobnie jak robi to A. – mogą opowiadać cuda na temat swojej dumy, godności albo wewnętrznej siły własnej kobiecości. Każda odkryta zmarszczka na twarzy będzie jednak obniżała ich poczucie własnej wartości, sprawiała, iż zaczną szukać takiego bądź innego – nawet żałosnego – sposobu na dowartościowanie siebie. Czy sprzeczność ta nie powinna budzić zdziwienia?

Żadna kobieta nie przyszła na ten świat z potrzebą posiadania wyglądu dwudziestolatki w wieku lat trzydziestu pięciu albo czterdziestu trzech. Takie przekonanie do kobiecych głów wsadzili brutalnie i przebiegle różni macherzy od manipulacji naszymi emocjami. Zrobili to perfekcyjnie. Doszło przecież do tego, że owo przekonanie wiele kobiet uznało za własne, za samodzielny wytwór swoich umysłów oraz pragnień. I teraz, bez poczucia zewnętrznej atrakcyjności, jaką wyznaczają kobiece mass media, nie potrafią być szczęśliwe, akceptować siebie. To jest najbardziej brutalny dramat, jaki rozgrywa się w ich życiu. A podstawowy problem leży w tym, że czasu i natury nie da się oszukać. Cóż więc kobietom pozostaje?

Wojciech Szczawiński

Informacje o szczaw

drobinaszczawiu@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s