Jestem człowiekiem, który o ludziach wyraża się przede wszystkim źle. We wszystkim też doszukuję się tzw. drugiego dna. W krytykowaniu bliźnich jestem – przynajmniej – mistrzem Europy. Nie bez powodu niektórzy nazywają mnie potworem. To moje arcynaganne postępowanie wobec otoczenia posiada też jednak bardzo pozytywną cechę. Otóż jeśli powiem komuś dobre słowo – co zdarza mi się nader rzadko – osoba ta może być w stu procentach pewna, że wzbudziła we mnie autentyczny zachwyt, że cieszy się moim ogromnym uznaniem. I że to uznanie wykracza poza sferę moich subiektywnych, często przemijających odczuć.
Nie bardzo ufam ludziom, którzy o wszystkich wyrażają się pozytywnie i wszystkim czapkują. Nigdy nie można być pewnym, kiedy tacy ludzie mówią prawdę, a kiedy starają się być tylko obłudnie mili.