T. do mnie napisał. Zrobił to w kwestii moich blogowych notatek zatytułowanych Odkłamać samego siebie (ponieważ się znamy, zadzwoniłem, podziękowałem za komentarz i przekazałem serdeczne pozdrowienia, bo T. to naprawdę łebski facet). Podsumował te notatki krótko: Naiwnością wydaje się być wiara w poznanie samego siebie. Jest to dobre zadanie na spędzenie życia skoncentrowanego na sobie samym.
A właśnie, że gówno prawda, szanowny T. Koncentrowanie się na sobie polega na czymś zupełnie innym – na dorabianiu do swojego życia rozmaitych ideologii oraz cech w stylu: „Jestem głupi”, „Jestem beznadziejny”, „Jestem najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na świecie”, „Przesrałem sobie w tym życiu” itd., itp. Albo odwrotnie: „Jestem znakomitym intelektualistą”, „Jestem bardzo wrażliwy”, „Jestem wspaniały”, „Ja to bym nigdy nie postąpił tak plugawo jak tamci”, „Jestem lepszy od innych”. I oto jest właśnie najbardziej odrażające koncentrowanie się na sobie. Wszędzie tylko „ja”, „ja” i „ja” – ja jestem taki, siaki, owaki.
I pewnie zapytasz, drogi T. (w tym roku moja kolej w stawianiu kawy na Rynku), na czym więc polega, według mnie, poznawanie samego siebie. Odpowiem: nie wiem tego, naprawdę nie mam pojęcia. W istocie to wszystko kryje się w milczeniu, w ucieczce od jakichkolwiek sądów na temat siebie i reszty świata. Każdy człowiek musi z tym poznawaniem siebie uporać się sam. Nikt mu w tym nie pomoże, żaden guru (świetnie ujmuje to Wojtek Eichelberger: Szukasz guru? Ugryź się w palec!). Najistotniejsza w tym wszystkim jest świadomość, a nie wiedza czy nawet mądrość. Istnieje jednak pierwszy krok.
Otóż, człowieku, jeśli uważasz, że masz w tym życiu okropnie przesrane, tak bardzo, że gorzej być już nie może, to – w pierwszym etapie poznawania siebie – odkryjesz, że inni mają podobnie przesrane jak ty, ponieważ wszyscy żyjemy na tej samej planecie. Tak więc tym swoim przesraniem nie musisz się przejmować, bo nie ma w nim nic wyjątkowego. W koło nas ten sam banał karuzeli emocji: strach, przerażenie, ekscytacje, fascynacje, żądze, chciwości, radości, uniesienia, rozpacze – wszędzie podobnie: we mnie, u sąsiadów, w sąsiedniej dzielnicy, mieście, kraju i pod każdą inną szerokością geograficzną. Cóż w tym odkrywczego i indywidualnego? Postaw sobie takie pytanie, a może zrozumiesz wtedy, że tymi wszystkimi emocjami, które tobą targają… No właśnie!
Jeśli natomiast uważasz, że życie masz wspaniałe, że jesteś mądry, wspaniałomyślny, kulturalny, szlachetny (nie jak ta hołota wokół ciebie), to – poznając siebie – odkryjesz, że nie tylko ty masz takie klawe życie, a nawet – że są mądrzejsi od ciebie, bardziej twórczy i szczodrzy (ale to żadnego znaczenia nie ma).
Po prostu, poznając siebie, człowiek odkrywa, że nie jest nikim wyjątkowym. Wtedy też porzuca wszelkie wyobrażenia i oceny na swój temat. A skoro to robi, to przestaje koncentrować się na sobie. Takie jest moje zdanie, drogi T.
Ale czy wówczas człowiek koncentruje się na innych? Chuj wie. Pewien mistyk suficki mawiał: Świętym jest się dopóki, dopóty się o tym nie wie.
Drogi Sz, będąc osobą kształconą filozoficznie i obcującą z myślącymi ludźmi, masz znaczna przewagę merytoryczną i retoryczną. Nie będę więc się ścigał na cytaty, ani na umieszczanie większej ilości nazwisk myślicieli, czy cytatów ze Świętych Ksiąg rozmaitych religii. Poległbym na wstępie, jak dobrze wiesz prostym człowiekiem jestem, o nieprzydatnym wykształceniu. Nie zaczarujesz mnie również opowieściami w stylu łebski facet z tego T.
Do rzeczy jednak, zgadzam się ze stwierdzeniem gówno prawda.. tyle, że w kontekście nieustannego zadawania sobie pytania kim jestem, pod pretekstem poznawania samego siebie. Oczywiście można to robić, co widać do koła, bo zjawisko to nad wyraz powszechne. Nie sądzę żeby wieczne zastanawianie się nad sobą prowadziło wielu do stwierdzenia, że nie są nikim wyjątkowym, co jak słusznie zauważasz może prowadzić do porzucenia wszelkich wyobrażeń i ocen na swój temat.
Bardzo wielu z nas ma wewnętrzną harmonię bez stawiania sobie tych wszystkich pytań o których mówisz, tak po prostu, bo są na swoim miejscu, a ich życie jest powielaniem rodzinnego wzorca. Cieszą ich rzeczy najprostsze, zwyczajne, codzienne. Nie muszą być najpiękniejsi, ani najmądrzejsi wystarczy, że są na swoim miejscu. Znasz ich tak samo dobrze jak ja, zawsze nas zachwycają i zazdrościmy im tej zbawiennej umiejętności bycia sobą i życia zgodnie z utartymi zasadami.
Może kombinowanie kim się jest i dlaczego nie prowadzi do żadnych rozsądnych wniosków, co zresztą wielu filozofów udowodniło dobitnie, czyż nie?
Teraz niestety muszę lecieć do mojego zwyczajnego życia.
Liczę na kawę
t
Drogi T., wiesz, że Ci nie kadzę z tą łebskością. A reszta, cóż… Niech pozostanie milczeniem do chwili naszego spotkania przy kawie.
Drogi Sz
To jest Twój blog i możesz na nim milczeć tak długo jak tylko zechcesz, nawet do naszego spotkania przy kawie.
t
A ja myślę ,że człowiek poznając siebie odkrywa właśnie ,że jest wyjątkowy. Ale nie w takim sensie ,że jest lepszy od innych. Nie. Odkrywa swoją inność i niepowtarzalność. I to dopiero odkrycie pozwala mu żyć w zgodzie ze sobą 🙂